Izabela Sarna
„Istnieje różnica między poznaniem ścieżki a chodzeniem ścieżką.”
(Morfeusz, Matrix)
Pan Anderson jest młodym mężczyzną zatrudnionym w korporacji. Jego życie niczym w zasadzie nie różni się od życia setek, stukających wiele godzin w klawiaturę, korporacyjnych „szczurów”. Poza tym, że w nocy jest hackerem. Anderson szuka dziury w systemie, bowiem gnębi go przeczucie, że coś jest nie tak ze światem, w którym żyje. Któregoś dnia nasz bohater wpada w poważne tarapaty. Następnego ranka budzi się, jak gdyby nigdy nic i uznaje swoje nocne przygody za sen. A jednak coś się zmieniło. Niebawem zostaje porwany przez tajemniczą grupę ludzi i okazuje się, że ma wmontowaną w brzuchu pluskwę, której zadaniem jest przekazywanie informacji o każdym jego kroku tropiącym go agentom.
Ostatecznie Anderson trafia przed oblicze tajemniczego przywódcy Morfeusza, który poczęstuje swego gościa intrygującymi pigułkami. Nasz bohater musi wybrać, którą z nich połknie – niebieską czy czerwoną? Jeżeli wybierze niebieską, obudzi się we własnym łóżku i do końca życia będzie spokojnie tkwił w iluzji, że wszystko jest w porządku z jego życiem i światem. Jeżeli łyknie czerwoną, pozna porażającą prawdę o świecie, w którym żyje, ale stanie się wolnym człowiekiem i będzie miał szansę zawalczyć o lepsze jutro dla ludzkości.
Nasz bohater jest człowiekiem ciekawym i odważnym. Łyka czerwoną. UPS! Poznanie prawdy jest dla niego potwornie trudnym doświadczeniem, przez które o mało nie traci zmysłów. Prawda o świecie jest przytłaczająca. Anderson jednak podnosi się (z czasem perfekcyjnie wytrenuje ten mechanizm wstawania) i stawia czoła brutalnej rzeczywistości, stacza bitwę z własną niepewnością, brakiem wiary w swą moc i ostatecznie przechodzi transformację.
Metafora niebieskiej i czerwonej tabletki jest bardzo pojemna i uniwersalna. Wszyscy jesteśmy jak pan Anderson. Na pewnym etapie życia stajemy przed wyborem, po którą "pigułkę” sięgnąć. Łykasz niebieską i masz z głowy - zapominasz, o co Ci w życiu chodziło i dokąd chciałaś/eś dobiec (ucieczkę od prawdy i rzeczywistości można uskuteczniać na dziesiątki sposobów). Zostajesz w matrixie, tracąc wgląd w strefę, gdzie zaczyna się wyzwanie i coś, co pobudza do życia, daje sens.
Odwagi! Wszakże jest i czerwona. To „tabletka przebudzenia”, o silnym działaniu: zaczyna się widzieć wyraźnie różne niewygodne fakty i prawdy. Skutek uboczny? Silny dyskomfort i przymus do podejmowania wysiłku, by coś zmienić. I znów trzeba odwagi, by podjąć decyzję, że czas zawalczyć o siebie.
Czy odwaga jest brakiem strachu? O nie, brak strachu to stan nienormalny. Nie boi się tylko ten, kto jest w nieświadomości, co może mu grozić w różnych sytuacjach. Strach przed nowym i dokonaniem zmiany to naturalny odruch, bowiem nasz mózg jest leniwym urządzeniem i nie lubi się przystosowywać. Umie, ale się przed tym broni. Bo to wysiłek, który zużywa sporą porcję energii. Wiemy już, że obawa i niepewność są naturalne. Odwaga zatem nie istnieje bez strachu, któremu wciąż stawiamy czoła (lub nie stawiamy i on nami rządzi). Odwaga to świadomy wybór, że będziesz pokonywać co dnia instynktowny opór związany z własnymi lękami i będziesz szła/szedł naprzód.
Lęk jest potrzebny, jest ostrzeżeniem i nawoływaniem do ostrożności, gdy coś nam zagraża. Ale może się stać pułapką… „Wszystko, czego pragniesz, znajduje się po drugiej stronie strachu” (Jack Canfield). Jak myślisz, ile prawdy jest w tym zdaniu? Robert T. Kiyosaki pisze tak: „Chcę tylko, abyście uniknęli pułapki. Pułapki ustawionej przez te dwie emocje: strach i pragnienie. Użyjcie ich na swoją korzyść, nie przeciwko sobie.” Lęk powstrzymuje ludzi przed wykonywaniem działań, które są przekraczaniem tego, co oswojone. Bo wygodnie jest zostać w tym, co już doskonale znamy i umiemy. Tak błogo i spokojnie się wtedy egzystuje...
Czyżby? Czy tego chcemy, czy nie, w końcu stare zaczyna nas uwierać, nie pozwalając się rozwijać i realizować. Wtedy potrzebujemy „czerwonej tabletki”, by się z tego otrząsnąć, podjąć wyzwanie, zdemaskować wygodne do tej pory iluzje i ruszyć do przodu. I to jest zazwyczaj moment, gdy sprawy się komplikują. Będziesz musiał/a stawiać granicę tym, którzy wybrali tabletkę „znieczulenia” i chcą dalej żyć w starym, dobrym matrixie. Wybierając w zgodzie ze sobą, stajesz się autentyczna/y, dokonujesz różnych odkryć i wglądów. Akceptujesz to, co musi zostać, bo jest niezbędne. Zostawiasz za sobą to, co zabiera siłę. Jest pięknie! I przychodzi taki moment, jak to pisał w swojej piosence Młynarski, że: „Czas najwyższy mieć już wrogów” - dorobiłaś/eś się grupy... hejterów. Gdy łamiesz konwenanse i rozwalasz system, nie może się obyć bez konsekwencji. (Warto tu także wspomnieć słowa W. Churchila: „Pamiętaj, jeśli nie masz wrogów, to znaczy, że nie robisz nic ważnego.”)
Odważasz się funkcjonować na nowych zasadach? Pragniesz samostanowienia? Hejterzy dadzą Ci w kość, Twoja wolta bowiem psuje im plany i burzy zastany porządek, a na to nie mogą pozwolić. Bolesne i trudne. Wciąż masz wybór, możesz wrócić na stare tory i udobruchać tych niezadowolonych lub iść dalej i zostawić ich za sobą.
I znów potrzebna ta czerwona pigułka – odwaga. Postanawiasz iść dalej za głosem Twego serca i przyjąć niewygodne konsekwencje. Momentami jesteś bardzo samotna/y na swojej drodze, stopniowo jednak (uwaga, taki był przypadek pana Andersona-Neo) utrwala się w Tobie wiara we własną moc, kształtuje się mocny rdzeń, który trzyma Cię i pomaga wracać do pionu po rozczarowaniach i upadkach. Bo Ty wiesz, dokąd zmierzasz. Już wybrałaś/eś.
Intuicja staje się Twoim narzędziem. Gdy jej słuchasz, idziesz do przodu. Nie uważasz, że stałaś/eś się lepszy od innych. Nie uważasz, że jesteś uprzywilejowany. Żyjesz ŚWIADOMIE. Patrzysz, słuchasz serca, odróżniasz swoje cele, od cudzych introjektów.[1] Wokół Ciebie jakby puściej. Mniej tłoku, więcej przestrzeni. Mniej rzeczy i osób. Za to więcej spokoju ducha, bo nie tłamszą Cię tabuny wewnętrznych konfliktów. One wciąż będą się pojawiać, ale już nie będą tornadem, które Cię zmiata.
Twoja latarnia świeci mocnym światłem. Umysł jest bardziej klarowny. To, co niepotrzebne, stopniowo odchodzi. Transformujesz.
A co ze zwątpieniem, hejterami, kłodami pod nogi, z cierpieniem? Hmmm... Będziesz musiał/a je akceptować i się na nie uodparniać. W tym scenariuszu upadki przeplatają się z powstawaniem z kolan, niepowodzenia kręcą się na karuzeli z sukcesami, kąśliwe uwag zazdrośników słychać pomiędzy odgłosami braw.
Pamiętaj, to była ta czerwona tabletka! :P
M. Scott ujmuje to tak: “Jeśli ktoś woli nie ryzykować cierpień, musi obyć się bez wielu rzeczy: (...) ambitnych planów, przyjaźni, bez wszystkiego, co ożywia życie, nadaje mu sens i znaczenie. Jeśli zrobisz krok, rozwiniesz się pod jakimkolwiek względem, cierpienie i radość będą twoją nagrodą. Pełnia życia jest pełnią cierpienia. Zamiast tego można jedynie nie całkiem żyć lub całkiem nie żyć."
No jasne, że czasem sprawy nie idą po Twojej myśli. To stopuje, sieje zwątpienie w sercu i umyśle. Wtedy zatrzymaj się. Dobrze jest się zatrzymać, aby się zastanowić, dlaczego sprawy „nie idą”. Może być tak, że istnieje obiektywna przeszkoda, którą trzeba przezwyciężyć lub poprosić kogoś o pomoc. Możliwe, że trasa jest zła i czas zmienić kierunek albo jest w Tobie wewnętrzny opór, bo boisz się tego, co nastąpi, gdy osiągniesz cel i będziesz musiał/a zmierzyć się z sukcesem. Tak, to też wyzwanie! Wyzwaniem jest także wziąć odpowiedzialność za utrzymanie w rękach tego, co już masz.
Obawy i lęki będą wracać. Rzecz nie w tym, abyś się nie bał/a, bo strach nas urealnia i ostrzega, rzecz w tym, by ocenić, na ile Cię omamił i obezwładnił. Kiedy zdasz sobie z tego sprawę, już się mniej boisz. I wtedy (czasem z dozą ostrożności, ale jednak) ruszasz znów do przodu, pewne rzeczy się udają – rozkręcasz się ponownie i ani się obejrzysz i znów rządzi odwaga :P
Warto przytoczyć tu słowa myśliciela: „Jednym z naszych głównych problemów jest to, że tylko nieliczni z nas nie lękają się żyć własnym życiem. Wszystko, co istotne i co na nie się składa, zwykle pochodzi z drugiej ręki – nawet nasze uczucia. (...) Jednak w kwestiach sensu i celu życia oraz śmierci informacje z drugiej ręki na nic się zdają. (...) Jeśli mam żyć rzeczywiście, świat musi być dla mnie osobistą, niepowtarzalną konfrontacją.”(Alan Jones)
To co, kolejny raz ta czerwona? :P
----------
Bibliografia:
Bracia Wachowscy, “Matrix”; R. T. Kiyosaki, Bogaty ojciec, biedny ojciec; J. Canfield, różne teksty; S. L. Lechter, rożne testy
M. Scott Peck, Drogą mniej uczęszczaną; M. Lucado: Potwór w szafie;
A. Johnes, różne teksty; W. Churchil, różne teksty i wypowiedzi; W. Młynarski, Czas najwyższy mieć już wrogów (piosenka)
Grafika:https://wyborcza.pl/7,101707,27913166,w-jednym-czasie-powstaly-trzy-filmy-z-podobna-fabula-dlaczego.html (23.04.2024)
[1] Introjekcja to niejako połknięcie różnego rodzaju sposobów zachowań lub tego co jest wymagane, bez odpowiedniego przeżucia i przegryzienia/definicja: Jakub Babij.
Comments