top of page

Południowe Arles i północne Arras. Różne miejsca, czasy i ludzie

Anna Kucio-Bogdan


Francja od wieków uważana była za ziemią gościnną, na której ludzie wielu narodów, grup społecznych czy zawodów osiedlali się w poszukiwaniu szczęścia, lepszego bytu. Przyjeżdżali za chlebem i po wykształcenie. Czasem zrządzeniem losu czy przypadkiem lub w ważnych momentach dziejowych, jak powstania i wojny. Do Francji emigrowali artyści. Wielcy twórcy kultury prędzej czy później trafiali do Paryża, przyciągani atmosferą sprzyjającą twórczej swobodzie. Inni wybierali ten kraj z powodów bardziej prozaicznych, ze względu na warunki klimatyczne i różnorodną kuchnię.

Jedną z takich osób był Anglik, Peter Mayle, który w bestsellerowej książce A Year in Provence [1989] opisał, w jaki sposób spełnił jedno ze swoich życiowych marzeń i - wiedziony tęsknotą za słońcem, a także pełnymi ciepła relacjami międzyludzkimi – przeprowadził się wraz z żoną do jednej z sielskich, prowansalskich wsi. Bywaliśmy tu już wcześniej jako turyści, rozpaczliwie spragnieni dwóch lub trzech tygodni prawdziwego ciepła i jaskrawego słońca. Ile razy stąd wyjeżdżaliśmy, z głębokim żalem, obiecywaliśmy sobie, że pewnego dnia zamieszkamy tu na stale. Po lekturze tego fragmentu można odnieść wrażenie, iż mieszkaniec Wysp jest w swojej deszczowej ojczyźnie niezbyt happy, co więcej, w pozostałą część roku nostalgicznie wyczekiwał na przyjazd do swojego miejsca na ziemi: w dłużące się szare zimy i zielone, wilgotne lata, oglądaliśmy zdjęcia winnic i wiejskich ryneczków. Nasuwa się refleksja, że dobrze się do tych wyjazdów przygotowywał, pogłębiając wiedzę, przeglądając albumy i przewodniki.

W potocznych skojarzeniach z Prowansją dominują aromaty kuchni - ratatouille, bouillabaise, soczystych owoców, ziół zwanych prowansalskimi, 13 deserów z okazji bożonarodzeniowej kolacji grand souper - przenikające się z wonią przyrody - lawendowych pól i gajów oliwnych, czy też marsylskiego mydła. Niegdyś odrębna kraina zajmująca sporą część południowej Francji, za czasów Imperium Rzymskiego – prowincja zaalpejska. Aktualnie jeden z 13 regionów - jak opisywał w XIX wieku Frédéric Mistral - badacz folkloru, języka i kultury południa Francji - oddzielony na wschodzie Alpami, na zachodzie rzeką Rodan, na południu Morzem Śródziemnym.

Jaskrawość, o której pisze Mayle, przenosili na płótna między innymi Paul Cézanne (pochodzący z Aix) lub Vincent van Gogh, który przez jakiś czas mieszkał w Arles. Obecnie te miejscowości znajdują się na terenie departamentu Bouches-du-Rhône [pl. Delta Rodanu] oznaczonym numerem 13. Sielskość Prowansji na karty powieści Listy z mojego młyna przenosił, pochodzący z południa Francji, Alphonse Daudet, a w drugiej połowie XX wieku Marcel Pagnol, który swoje prowansalskie młodzieńcze przygody opisał we Wspomnieniach z dzieciństwa. Wydaje się zatem, że Mayle miał dostęp do źródeł pozwalających czerpać wiedzę o Prowansji: malarstwa postimpresjonistycznego czy ekspresjonistycznego, literatury nie tylko współczesnej, ale i tej dawnej, na którą składa się między innymi spuścizna poetycko-muzyczna trubadurów tworzących na przełomie XII i XIII wieku na południu Francji i truwerów kontynuujących tę twórczość w zupełnie innej przestrzeni – na północy.

W Pikardii czy Szampanii są trudniejsze warunki, jest chłodniej i ciemniej, inaczej niż na południu, co też ma swój urok. Bliżej stąd do deszczowej Anglii, również pod względem kulinarnym. XIII wiek to złoty wiek kultury średniowiecznej Francji. Powstają w tej przestrzeni wybitne dzieła sztuki, kultury i architektury, na uniwersytetach trwają akademickie dysputy. W takich ośrodkach jak Vincennes czy Saint-Germain-en-Laye kwitnie kultura dworska i rycerska. Budowane często po kilkadziesiąt lat strzeliste, gotyckie katedry, przykładowo w Troyes, Reims, Amiens, Beauvais, otrzymały właśnie wtedy tę dojrzałą, północno-francuską formę. Od zewnątrz zachwycają fasadami, od wewnątrz światłem witraży. Rozwijają się ośrodki miejskie i handlowe. Jednym z najlepiej prosperujących średniowiecznych miasteczek północnej Francji jest Arras – od XIII wieku prężny ośrodek rzemiosła tkackiego, zajmujący się produkcją artystycznych gobelinów – tkanych z angielskiej wełny – przedstawiających rozmaite sceny rodzajowe, mitologiczne lub biblijne. Z artezyjskich warsztatów pochodzą arrasy wawelskie. Rewolucja przemysłowa położy w późniejszych wiekach kres ręcznej, warsztatowej produkcji, a wraz z rozwojem ciężkiego przemysłu ten region stanie się chętnym kierunkiem emigracji zarobkowej. Arras to typowe, średniowieczne miasteczko z placem, rynkiem, ratuszem – hôtel de ville, karczmą, wyznaczonym w dni targowe miejscem do wystawiania towarów – halles (taki prototypy dzisiejszych galerii handlowych) – wplecione gdzieś między urocze kamieniczki zdobione kunsztownymi motywami dekoracyjnymi. Co ciekawe, nie zachowały się w Arras do dziś ani tkaniny, ani nawet żaden warsztat tkacki, natomiast pobliskie, leżące na terenie dzisiejszej Belgii, miasteczko Tournai posiada Muzeum Folkloru, Muzeum Tkactwa i Muzeum Sztuk Pięknych i inne datowane właśnie na XIII wiek budynki, będące świadkami dawnej świetności regionu Artois. W Arras pozostało jednak dziedzictwo niematerialne w postaci zaskakującej jak na tamte czasy, spuścizny literackiej. W XIII wieku pojawiają się nieznane dotąd gatunki, takie jak: pisane wierszem powiastki, opowieści o cudach, gatunki dramatyczne, komediowe, zwane grami. Pochodziły one od twórców miejscowych, którzy nie byli, jak przywykło się uważać o autorach średniowiecznych, anonimowi, mieli choćby przydomki, jak na przykład Adam de la Halle, Courtois d’Arras [Dworzanin czy Dworniś z Arras], Jean Bodel. Pełnili funkcje urzędników miejskich, a „po godzinach” tworzyli (w języku starofrancuskim) teksty dramatyczne wystawiane w przestrzeni miejskiej dla miejscowej publiczności, często dla nas już niezrozumiałe. W swych utworach podejmowali tematy codzienne, a ich bohaterami bywała ludowo-mieszczańska publiczność miejscowa. Pojawia się komizm, satyra, sarkazm i zerwanie z monumentalizmem świątynnych ksiąg, kronik krzyżowych wypraw, ale także z finezją, elitarnością i wzniosłością literatury dworskiej lub rycerskiej. Zamożne mieszczaństwo otacza opieką literaturę i sztukę. Rzemieślnicy działają w cechach i bractwach, które skupiają w swoich szeregach kupców, przedsiębiorców i przedstawicieli – dziś często już nieistniejących - branż i zawodów.

Przez całe wieki osiągnięcia ludzi z północy i południa Francji przenikały się i uzupełniały. Wpływy śródziemnomorskie przeplatały się z północnymi, tworząc jedną mozaikę kultur, tradycji, spójną choć różnorodną, deszczową i słoneczną, impresjonistyczną i ekspresjonistyczną. Ludzie żyjący zarówno w sprzyjających warunkach, jak i trudnych czasach, rdzenni mieszkańcy i goście, wszyscy potrafili przyjąć i wykorzystać warunki dla wytworzenia czegoś bardziej przyziemnego jak ratatouille lub bardziej wzniosłego jak katedra.

Przyjmując gości z różnych stron i dając im szczęście, którego szukają – francuska ziemia gościnna przejmuje od nich to, co nowego do niej wnoszą. O czym warto przekonać się odwiedzając trwające warszawskie wystawy pochodzących z Polski artystów – Chełmońskiego i Kisslinga.



BIBLIOGRAFIA

P. Mayle, Rok w Prowansji, przeł. E. Adamska, Prószyński i S-ka, Warszawa 1999.

A. Drzewicka, Skupienie i zabawa. Twórczość dramatyczna w średniowiecznej Francji do końca XIII wieku, Kraków 2001.




Comments


bottom of page