top of page

Okiem podróżnika: Kraj Kwitnącej Wiśni.

Na początek trochę faktów. Japonia jest krajem wyspiarskim, składającym się z około 4000 różnej wielkości wysp i wysepek. Cztery główne wyspy stanowią większość powierzchni kraju i są to: Honsiu, Kiusiu, Sikoku, Hokkaido. Japonia jest krajem bardzo aktywnym sejsmicznie i wulkanicznie, często występują tu trzęsienia ziemi, a nawet zdarzają się tsunami. Ziemia trzęsie się 5000 razy w ciągu roku, z tego około 1000 wstrząsów jest odczuwalnych dla ludzi. Daje to średnią dzienną 2,7 trzęsienia ziemi. Jak pomyślicie sobie o tym siedząc na 50 piętrze jakiegoś budynku w Tokyo, to macie ochotę natychmiast zamknąć oczy lub wyjść na wszelki wypadek na ulicę. Choć chyba tam jeszcze gorzej, więc lepiej nie myśleć.

Tokyo, to miasto-gigant. Naszpikowane drapaczami chmur ciągnie się po horyzont z każdej strony i prawie widać, jak za horyzontem zakręca. W samym mieście mieszka ponad 13 milionów ludzi, a w całej tokijskiej aglomeracji – prawie tyle, ile cała ludność Polski. Jest niewyobrażalnie wielkie.

Ale to wszystko pewnie wiecie. I pewnie wiecie, że Japonia nazywana jest Krajem Kwitnącej Wiśni, albo Krajem Wschodzącego Słońca. I pewnie wiecie, że wiosenne szaleństwo hanami opanowuje cały kraj. I pewnie znacie Mangę, sumo i sushi.

Ale może nie wiecie, że w Japonii inaczej odmierza się czas? Japoński kalendarz dzieli się na ery, po japońsku nengo. Nowa era zaczyna się wtedy, kiedy na tron wstępuje nowy cesarz. I wtedy jest wielkie święto, które przypomina nasz jakiś bardzo ważny nowy rok. Kiedy byłem w Japonii, akurat kończył się 31 rok ery Heisei (30 kwietnia 2019), a zaczynał pierwszy rok ery Reiwa (1 maja 2019). Reiwa to nazwa ery i oznacza: „beautiful peace and harmony”. Tego wieczoru zostaliśmy zaproszeni przez Japończyków do wspólnego świętowania. Zjedliśmy kolację, a potem graliśmy w zagadki dotyczące nowego cesarza. Oni podpowiadali nam, żebyśmy mogli wygrać jakieś pamiątkowe nagrody. Wszędzie były zdjęcia pary cesarskiej, a o północy strzelały szampany i wszyscy sobie życzyli „happy Reiwa”. Było to wielkie przeżycie, które nie wiadomo kiedy się kolejny raz powtórzy i niezwykłe rodzinne święto.

A rodzina w Japonii to rzecz ważna, a zwłaszcza wielkim szacunkiem obdarzani są ludzie starsi – nie tylko starsi wiekiem, ale i po prostu starsi od kogoś. „O szanowny starszy bracie!” powinna mówić do mnie moja młodsza siostra, gdybyśmy mieszkali w Japonii.

Japończycy mają też inne dziwne zwyczaje. Na przykład, jak spytacie kogoś o drogę, to ten ktoś zamiast wytłumaczyć, jak iść, będzie Was odprowadzał do momentu, kiedy nie będzie miał pewności, że traficie. Po kilku razach głupio nam było kogoś poprosić o pomoc. Kiedyś ekspedientka zostawiła swój sklep, żeby przez kilkadziesiąt metrów odprowadzać nas do właściwego peronu.

Perony i kolej to kolejna rzecz, na którą niby jesteśmy przygotowani, bo mamy jakieś wiadomości o tym, jak działają tam pociągi. I tu spotyka nas szok. Pociągi są niewiarygodnie szybkie i co do sekundy punktualne. Zawsze jedzie się przodem do kierunku jazdy, więc fotele robią obrót, jak pociąg zmienia kierunek. W pociągach nie ma żadnych wagonów restauracyjnych – trzeba się zaopatrzyć w przekąski i coś do picia zwłaszcza na długą drogę . A najbardziej zachwycające jest to, że długie i szybkie gąsienice zatrzymują się równiuteńko przed bramką, która otwiera się na peronie, żeby wejść do pociągu. Jeśli chodzi o transport, to zaskoczeniem mogą być również taksówki. Na siedzeniach pasażerów leżą białe koronkowe narzutki, a taksówkarze jeżdżą w białych rękawiczkach. Taksówkarz zaprasza pasażerów i automatycznie otwiera przed nimi drzwi. Po trzecim razie jak dostanie się drzwiami, to się o tym pamięta.

Różności jest pełno na każdym kroku. Ludzie poubierani jak w komiksach. Sztuczne jedzenie na wystawach, żeby wiadomo było, co kupujesz w pudełku. Ośmioramienne skrzyżowanie Shibuya, na którym wszyscy na raz przechodzą przez jezdnię.

Japonia jest nie tylko dziwna, ale i piękna. Kyoto ze swoją starą częścią miasta i muzeum Mangi. Kanazawa ze wspaniałym muzeum sztuki nowoczesnej. Shirakawa ze stuletnimi domkami pasterzy, w których można przenocować, ale bez walizki, bo są tak małe, że bagaż się nie zmieści. Cesarskie pałace, ogrody zen i świątynie. Piękne parki, gdzie ogrodnicy na klęczkach wyskubują z trawy chwasty. Digital Art Museum w Tokio, gdzie obrazy przechodzą w rzeczywistość, jak we śnie. Hiroshima z nowo otwartym muzeum poświęconym wybuchowi bomby atomowej. Muzeum jest wstrząsające, pełne historii ludzi, pamiątek, tego co w ogóle ocalało. Przypomina nam, że broń atomowa to bardzo zły pomysł ludzkości. Na placu przed muzeum, pod ogromnym pomnikiem pali się znicz. I będzie płonąć do czasu, kiedy na świecie będzie broń atomowa.

Mógłbym tak pisać i pisać. O jedzeniu, targach tuńczyków, maseczkach noszonych od dawna, czystości, technologicznie zaawanasowanych toaletach, grach, karaoke, wyspie świętych jelonków, porcelanowym kotku z podniesioną łapką w drzwiach każdego domu, wojownikach ninja, wojownikach sumo, origami czy kednamie, która właśnie stamtąd pochodzi. Japonia jest dla nas Europejczyków zaskakująca. I tak przyciągająca, że w każdej sekundzie mógłbym się spakować i tam wrócić. Żeby tylko było wolno.

Bibiliografia:

„Banzai. Japonia dla dociekliwych” Zofia Fabjanowska-Micyk

wikipedia: https://pl.wikipedia.org/wiki/Japonia

O mnie:

Maks Remiszewski z klasy 7. Dzięki moim rodzicom mam okazję dużo podróżować w ciekawe miejsca. W Gazecie Monneta obejmuję opieką kącik podróżnika. Będę starał dzielić się swoimi doświadczeniami z podróży lub opisywać podróże dopiero planowane.

bottom of page