top of page

O trwaniu, dzieleniu i mnożeniu…

Agata Szaryńska-Szlaz


„Szczęśliwa Trzynastka” - przewrotny tytuł numeru - zachęca do refleksji o szczęściu, sprzyjającym losie, korzystnym trafie czy powodzeniu. Mnie kusi jednak, by rozpocząć te rozważania od spojrzenia na pech, niefortunne wydarzenia, a nawet nieszczęścia. Obiecuję jednak pomyślne zakończenie.

Często zmieniamy plany z powodu choroby, komplikacji logistycznych, niepogody lub innych niesprzyjających okoliczności. Niekiedy kumulacja przykrych sytuacji i niepowodzeń przytłacza. „Nieszczęścia chodzą parami”, a może trójkami czy czwórkami…? Czy to pech? Niefart? Zła passa? Dlaczego ja? Dlaczego teraz?

Poczucie krzywdy, rozczarowania lub straty doskwiera. Szczególnie wtedy, gdy bywa unieważnione. Zdarza się, że próbując dodać komuś otuchy lub go pocieszyć, odwracamy uwagę od powodu smutku i żalu. Nie uznajemy go w pełni. Dlaczego? Trudno pokrzepić dziecko, gdy omija je długo wyczekiwana wycieczka. Ciężko podnieść na duchu ucznia, który nie zaliczył sprawdzianu. Jak wesprzeć kogoś w kryzysie? A może po prostu wystarczy obecność i bliskość w przeżywaniu niedoli czy porażki? Trwanie obok.

Podziwiam ludzi, którzy mimo ogromnego nieszczęścia, jakim jest np. ostatnia powódź, okazują wdzięczność za wsparcie innych. Wracam myślą do słów wypowiedzianych przez poszkodowaną osobę, która mówiąc: „wszystko popłynęło, nie mamy nic…” wskazała na przyjaciół i podkreśliła: „na szczęście są oni”.

Przejmujące historie osób dotkniętych nieszczęściem zmieniają moje patrzenie na codzienność. Pamiętam sytuacje i rozmowy (także te w pokoju nauczycielskim), z których wynikało, że ktoś mierzy się z ogromną trudnością, ktoś inny doświadczył wielkiego cierpienia, a mimo to uważa się za osobę szczęśliwą i wdzięczną za to, co ma. Szczęście to wybór. Czy potrafię je wybrać?

Na szczęście 😊 wielokrotnie doświadczamy pomyślnego obrotu spraw wbrew temu, czego się spodziewaliśmy. Zaskakujące rozwiązanie konfliktu. Dobra wiadomość od lekarza. Znakomity wynik egzaminu. Czy wtedy udaje się tym ucieszyć? Podzielić? A może warto to wspólnie celebrować?

Inna jeszcze okoliczność to tzw. „szczęście w nieszczęściu”. Gdy dotyczy spraw drobnych jak odnalezienie zagubionych kluczy (zostały przechowane przez ochroniarza, uff...) czy wreszcie dostępnego terminu badania, na które czekaliśmy, następuje ulga. Można odetchnąć.

A głęboka wdzięczność przychodzi dopiero wtedy, gdy omija nas zły los, kłopot czy niebezpieczeństwo.

W czasie wakacji podróżowałam z dziećmi pociągiem, który niespodziewanie zatrzymał się na trasie i miał baaardzo dłuuugi postój w polu. Udzieliło nam się zdenerwowanie pasażerów. Byliśmy niezadowoleni, że podróż się wydłuża i że nie zdążymy na kolejny pociąg. Zbyt późno dotrzemy do celu. Dużo marudzenia, narzekania i niepokoju…

W pewnej chwili, pani siedząca niedaleko nas bardzo głośno kichnęła, co wzbudziło gromki śmiech wielu osób, w tym nasz. Istna głupawka w wagonie. Trochę wstydu z powodu takiej reakcji. Powiedziałam w pośpiechu: „na zdrowie”, co rozluźniło nieco napięcie, a pani przyznała, że kichnęła „z przytupem”.

Nawiązaliśmy serdeczną rozmowę. Trwaliśmy wspólnie w niedogodnej sytuacji. Współpasażerka udzieliła nam kilku bardzo przydatnych wskazówek dotyczących naszej przesiadki i dzięki niej, wysiadając na innej - niż docelowa - stacji, udało nam się skorzystać z dogodnego połączenia.

Później dowiedziałam się, że przyczyną postoju naszego pociągu był wypadek kolejowy na trasie. Dla nas ta podróż, szczęśliwie, zakończyła się bezpiecznie…

Wsparcie, bliskość, obecność. Niezbędne w kłopotach, trudnościach i zmaganiach, ale też nieodzowne w zwykłej codzienności. Według mnie, bezcenne także w przeżywaniu szczęścia. Dzielić, aby mnożyć… „Szczęście to jedyna rzecz, która się mnoży, jeśli się ją dzieli” (Albert Schweitzer). Jesteśmy sobie potrzebni, aby ucieszyć się z czyjegoś wyzdrowienia, zawartej zgody, zaliczonej kartkówki, naprawy kranu…

Wśród moich niedawnych szczęśliwości jest kolacja i rozmowa z przyjaciółką, lektura „Oczu Mony” Thomasa Schlessera, dzięki której wirtualnie zwiedzam Luwr, spektakl „Stowarzyszenie umarłych poetów” w Och-Teatrze, który polecam wszystkim uczniom i nauczycielom, widok jeziora Szeląg Mały ze wspomnieniem lata, trening pilates… i wiele innych większych i mniejszych radości. Dobrze jest móc się nimi podzielić. W rozmowie telefonicznej, zdjęciem na WhatsAppie albo w felietonie na łamach Gazety Monneta. Dzięki za tę szczęśliwą przestrzeń, która pomnaża.



Comments


bottom of page