top of page

Nauczyciele Monneta wspominają Pana Jerzego Piskorskiego

Jerzy Piskorski i Monnet International School



Jerzy Piskorski z Monnet International School związany był od początku istnienia placówki. Współtworzył ją w latach 1992 – 2020. Zawsze zaangażowany, interesujący się nawet drobnymi sprawami. Czuwał nad kondycją finansową szkoły. Dbał o reklamę. Bardzo dużo czasu i uwagi poświęcał materiałom promującym szkołę – zajmował się ich stroną graficzną. Troszczył się o bazę lokalową - i wtedy, gdy chodziło o duże zmiany czy remonty i wtedy, gdy trzeba było pomyśleć o rzeczach drobniejszych, choć równie ważnych - czego przykładem są wykonane przez niego piękne i kolorowe przedszkolne mebelki. Bardzo dużo uwagi poświęcał też sprawom związanym z zapewnieniem szkole odpowiedniego i potrzebnego sprzętu – oświetlenia dla szkolnego teatru i kapeli rockowej, sprzętu nagłośnieniowego, oczyszczaczy powietrza. Stworzył także projekt sceny teatralnej w nowej siedzibie szkoły przy ul. Belwederskiej.


Jerzy Piskorski był też pomysłodawcą idei konferencji organizowanych przez szkołę. Odbyło się ich pięć. Pierwsza w 2007 r. dotyczyła wprowadzania programu PYP IB do przedszkola. Kolejna w 2008 r.: „Szkoła otwarta na świat. Wielokulturowość szkół IB w kontekście migracji społecznych we współczesnym świecie”. W 2009 r. zorganizowane zostało wydarzenie: „Zatrzymać najlepszych!”. W roku 2018 w nowej siedzibie szkoły odbyła się międzynarodowa konferencja na temat: „Felicytologia w praktyce szkolnej”, a rok później – „Szkoła wartości” – o nadrzędnej roli szkoły, jaką jest kształtowanie postaw. Wszystkie te spotkania współorganizował Jerzy Piskorski – miał wpływ na tematykę i dobór gości oraz prelegentów.


Jerzy Piskorski stworzył też zapisaną w zdjęciach historię szkoły – przez prawie 30 lat konsekwentnie fotografował szkolne wydarzenia: przedstawienia, studniówki, wyjazdy integracyjne, zielone szkoły, koncerty, konferencje, przedsięwzięcia charytatywne…Dzięki temu wszyscy możemy prześledzić historię szkoły, dostrzec zmiany, jakie w niej zaszły. Przypomnieć sobie wszystkich, którzy ze szkołą byli związani – wspaniałych uczniów, nauczycieli, rodziców.


Jerzy Piskorski był ponadto pomysłodawcą założenia fundacji „Support”, która ściśle współpracuje ze szkołą na różnych płaszczyznach. Pełnił funkcję jej prezesa.


„Jurka pamiętam uśmiechniętego, często z aparatem fotograficznym, którym uwieczniał najważniejsze wydarzenia z życia szkoły. Wspominam także jego troskę o miłą atmosferę i dobrą muzykę podczas corocznych spotkań końcoworocznych.”

Katarzyna Biernat


„Przez wszystkie lata mojej pracy Pan Jerzy był zawsze obecny w szkole w ten cudowny, mądry sposób. To była obecność kojąca, to była świadomość, że problemy się rozwiążą, a skomplikowane sprawy rozprostują. Był obecny w naszym szkolnym życiu cały czas, pomagał, realizował plany, współtworzył i udoskonalał.


Pamiętam swoje niezwykłe emocje i niedającą się opisać radość, gdy Pani Dyrektor i Pan Jerzy pokazywali mi miejsce na nasz Teatr na Belwederskiej. Później z panem Jerzym testowaliśmy naszą nową scenę skacząc po niej, a ja zachwycałam się mechanizmem kurtyny, zapleczem, przejściami – wszystkim, co zaprojektował i zaplanował.


Pamiętam czas przeprowadzki i tworzenia naszej nowej Biblioteki. W połowie rozpakowywania książek stanęłyśmy przed problemem – skończyły się półki! I znowu ratował nas Pan Jerzy.

To właśnie zapamiętam najbardziej - gdy się pojawiał, rozmawiał, planował - wszystko stawało się proste. To wielki dar, z którego korzystaliśmy.


Takiego mam Go przed oczami - pogodny, mądry, spokojny, z nutą żartobliwości w głosie.

Wiadomość, najpierw o chorobie, a później o odejściu Pana Jerzego, przyjęłam z najgłębszym smutkiem i żalem. Płakałam, że odszedł wspaniały Człowiek.”

Krystyna Szrajber


„Kiedy wspominam pana Jerzego Piskorskiego, myślę przede wszystkim o jego ogromnej chęci życia, wewnętrznej sile i niespotykanej energii witalnej. Myślę o nim jako o człowieku, któremu wspaniale udawało się łączyć różne sfery życia: zawodową, rodzinną, towarzyską z ciągłym rozwijaniem swoich pasji (sportowych, fotograficznych, muzycznych, ogrodniczych czy podróżniczych), co jest w dzisiejszych czasach dość rzadko spotykaną umiejętnością.


Zawsze aktywny –choć nie w biegu, bardzo uważny, głęboko zainteresowany sprawami szkoły, dokonujący ciągłych ulepszeń i szukający najlepszych rozwiązań. Myślący dużo o przyszłości MIS, nie tylko o tym, co tu i teraz. Twardo stąpający po ziemi realista, konkretny człowiek, starający się wprowadzić w życie wszystkie wizje ukochanej żony-idealistki, pani dyrektor Hanny Buśkiewicz-Piskorskiej. Organizujący dzięki wsparciu fundacji Support, której prezesował, kolejne konferencje edukacyjne firmowane przez MIS. Godzinami projektujący oprawę graficzną szkolnych dokumentów czy materiałów promocyjnych. Towarzyszący nam podczas wszystkich szkolnych uroczystości i wydarzeń, tworzący przy okazji niezliczoną liczbę zdjęć i filmów, dokumentujących bogate życie szkoły. Uczestniczący w niemal wszystkich wyjazdowych zielonych szkołach, obowiązkowo z rowerem i w świetnym humorze. Niezapomniany gospodarz corocznych garden party, integrujących nauczycieli przy ognisku i muzyce, organizowanych dla kadry po zakończeniu roku szkolnego.


Na co dzień zwykle pracował w swoim gabinecie. Wszyscy wiedzieliśmy jednak, że pan Jerzy jest tuż obok, służy radą czy pomocą. Doświadczony życiowo, nie obawiał się konfrontacji z trudnymi sytuacjami, zawsze uważając je za przejściowe. Czuliśmy jego wspierającą obecność i uważaliśmy za jeden z najważniejszych filarów naszej szkoły. Wśród społeczności MIS wzbudzał szacunek, bo traktował z jednakową otwartością i życzliwością nas wszystkich – uczniów, rodziców, nauczycieli i pozostałych pracowników szkoły. Mimo zapracowania zawsze znalazł czas na krótką pogawędkę i dobre – lub stanowcze – słowo.


Choć nadal trudno przyjąć do wiadomości fakt o jego śmierci, a pusty gabinet robi dojmujące wrażenie, wierzę, że pan Jerzy nadal czuwa nad nami i nad MIS, które współtworzył, i które było dla niego tak ważnym miejscem.”

Angelika Maj



„Wierzę, że nic nie dzieje się w życiu przez przypadek… może to przeznaczenie lub przyciągamy ludzi podobnych energetycznie. Tak było z poznaniem Jerzego i Hanny. Organizowałam wraz z Marcinem festiwal muzyczny na Roztoczu, gdzie oboje spędzali urlop, nie wiedzieliśmy o swoim istnieniu. Los i fascynacja muzyką sprawił, że byli słuchaczami jednego z koncertów, na którym śpiewałam. Jednak wtedy nie spotkaliśmy się, minęły dwa lata i dopiero wtedy Jerzy zainteresował się, dlaczego już tych koncertów nie ma. Przez przypadek zapytał moją ciocię, czy wie, co się dzieje z tą „dziewczyną“, niewiele się zastanawiając, poprosił o numer telefonu i zadzwonił. Spotkaliśmy się na kawie, długo rozmawiając i wymieniając poglądy, Jerzy zaproponował współpracę ze szkołą. W każdej rozmowie czułam wyrozumiałość i pełne zaufanie, oczywiście nie od razu, każdy z nas wiedział o swoich oczekiwaniach, a ja nie chciałam nikogo zawieść. Nasze spotkania były raczej przypadkowe, zawsze uśmiechnięty, spokojny, gdy tylko słyszał muzykę zaraz się tam zjawiał. Gdy tylko trzeba było jakiś sprzęt zakupić lub scenę doposażyć służył pomocą i natychmiast dzwonił, co na ten temat sądzimy. Marcin pamięta ostatnią przejażdżkę samochodem po mikser do nagłośnienia, kiedy głośno w samochodzie grał zespół Creedance Clearwater Revival. Dostali wtedy obaj kalendarze ze sklepu muzycznego Pasja, u nas wisiał w domu, a Jerzy chyba miał go w biurze.


Pozostanie w mojej pamięci z aparatem, kręcąc filmiki ze szkolnych koncertów. Będąc na IV piętrze w sali teatralnej, czuję jego obecność, zaraz mi się wydaje, że przyjdzie i zapyta, co słychać… Kiedy usłyszałam najgorszą wiadomość, że odszedł… nie mogłam uwierzyć… Jak to? Ten wysportowany mężczyzna, którego kojarzę z jazdy na rowerze, pływającego na basenie, z zegarkiem mierzącym parametry życiowe? To niemożliwe… Zakładałam, że życie przyniesie jeszcze wiele muzycznych spotkań, że pośpiewamy razem przy ognisku lub będziemy mogli wymienić się muzycznymi nowościami lub zachęci mnie do słuchania jakiegoś dobrego, starego zespołu.


Najtrudniejsze zadanie czekało mnie na pogrzebie, nie lubię takich uroczystości, nie potrafię opanować emocji… Jeszcze do tego prośba Hani, że chciałaby pożegnać muzyką Jerzego i ja mam zaśpiewać… Każda próba wykonania piosenek kończyła się płaczem, Marcin pytał, co się dzieje, ja nie potrafiłam wytłumaczyć. Próba generalna z muzykami w sali na Belwederskiej wzbudziła przerażenie, ta sala kojarzy mi się wyłącznie z Jerzym, nie wiedziałam, jak zareaguję. Jednak przyszła jakaś moc, energia, która mi podpowiedziała… przecież to dla Jerzego. Poczułam spokój, że wszytko się uda i uwierzyłam w to, że wykonam każdy wzruszający utwór.


Takich ludzi jak Jerzy o wielu talentach i dobrym sercu jest mało, pamięć o Nim zawsze pozostanie w sercu… Wielki meloman, znakomity człowiek z podejściem do ludzi - niemalże psycholog relacji międzyludzkich, złota rączka, wspaniały dziadek, wyrozumiały, kochający mąż i tata.”

Magdalena Skawińska


„Jurka poznałam ponad ćwierć wieku temu, gdy podjęłam pracę w szkole. Choć nieczęsto przebywał na co dzień w szkole – prowadził własną firmę- zawsze uczestniczył w różnych szkolnych uroczystościach, studniówkach, balach maturalnych, świętach szkoły, wernisażach itp. Dzięki niemu mamy zatrzymane na fotografiach to co ulotne, emocje, gesty naszych uczniów i nauczycieli. Fotografia była pasją Jurka od wczesnej młodości, pamiętam nasze rozmowy o wywoływaniu zdjęć w ciemni i emocjach jakie wywoływały pojawiające się na papierze fotograficznym pierwsze zarysy fotografowanych postaci.

Z biegiem lat i jego rosnącym zaangażowaniem w życie szkoły nasze kontakty stały się codziennością. Jakim był człowiekiem? Na pewno bardzo spokojnym, zrównoważonym, konkretnym i bardzo cierpliwym. Wszystko, co robił było metodycznie i konsekwentnie doprowadzone do końca. Był człowiekiem wielu talentów, poza wspomnianą fotografią możemy podziwiać jego mebelki zrobione dla przedszkola, logo – Misia Paddingtona, czy różne w formie reklamy szkoły. Jego umiejętności inżynierskie nieocenione były przy adaptacji lub przekształcaniu lokali na siedziby szkoły czy przedszkola.

Co jeszcze wyróżniało Jurka? Jak powiedział kiedyś mój mąż „nieczęsto spotyka się tak optymistycznych ludzi”


W moich wspomnieniach będzie się ukazywał, jak uśmiechnięty wita nas w ogródku na corocznym zakończeniu roku dla pracowników, jak pokazuje uratowane krzewy bzu, jak przy rozpalaniu ogniska mówi o gatunkach drewna i jego właściwościach, jak cierpliwie czeka do późnych godzin wieczornych na zakończenie przeciągających się rozmów, po dniach otwartych, by wreszcie przypomnieć o czekającej na swój wieczorny spacer Lunie, jak z wielką znajomością tematu opowiada o sprzęcie fotograficznym, jak opowiada o niedawno odwiedzanych miejscach Horyńcu, Szklarskiej Porębie, Kątach Rybackich, jak spokojnie i cierpliwie tłumaczy coś pracownikowi, jak lustruje okiem inżyniera szkolne korytarze i sale, jak stoi za kamerą lub z aparatem w ręku na 4 piętrze, jak rozpromienia się na widok wnucząt spotkanych na szkolnym korytarzu.


Dobrze, że są tacy ludzie…………………………………….. .”

Renata Łukaszewicz

"O Was"

Piękni.

Dostojni.

Zupełnie różni – a tacy podobni.

Najczęściej razem – a nagle osobno.

Tak blisko siebie, więc wciąż w łączności.

I nawet śmierć, co podeszła tuż obok,

nie może NIC wobec Ich miłości.


Agata Szaryńska- Szlaz


bottom of page