Pamiętam z dzieciństwa falujące pod wpływem wiatru łąki. Były rozległe. Z rumiankami, mleczami, makami, chabrami... Czułam w sobie ten falujący delikatny rytm... rytm natury. Siadywałam czasami w sadzie, żeby rysować uginające się pod ciężarem owoców jabłonie, czując ich zapach i słodki smak.
Na studiach co roku wyjeżdżałam na miesięczny plener malarski na Mazury lub Pomorze. Malowałam codziennie od rana do późnego wieczora, szukając ciekawych i poruszających kadrów otoczenia. Po około dwóch tygodniach śniły mi się piękne obrazy. Kiedy budziłam się, widziałam je przed oczyma. Były wytworem długiego zatopienia w naturze.
Kiedy mieszkałam w "dziczy", z dala od miasta, zanurzona w bujnej roślinności mojego ogrodu, obok lasu i rozlewisk, doświadczyłam wielu niezwykłych spotkań z dziką przyrodą. Cudownie było jechać przez las leśną drogą za biegnącą parą żurawi. One się nie bały, były u siebie, to ja byłam intruzem w ich domu. Przez dłuższy czas podziwiałam ich grację i dostojność. Piękno doskonałe! Pojawiały się na rozlewiskach, kiedy mrozy ustępowały miejsca cieplejszym frontom. Słychać było ich charakterystyczne odgłosy - klangor. Czasami zastanawiałam się, jak one sobie poradzą, kiedy niskie temperatury wrócą i woda znów zamarznie. Obserwowałam całe ich rodziny, na przylegających do lasu rozległych łąkach. Przechadzały się ze spokojem, godnie unosząc pierś i głowę. W naturze wszystko jest doskonałe.
Natura nas wspiera, daje ukojenie, jest źródłem, z którego możemy czerpać siłę do życia. Stare drzewa mają swoją mądrość i moc. Są łącznikiem między ziemią i niebem. Woda, która jest w ruchu, obmywa z nas to, co niepotrzebne. Ziemia jest żywa. Wiedzieli o tym Hawajczycy, kochając ją i opiekując się nią. Ich powitanie: Aloha! oznacza witam Cię z miłością.
Comments