top of page

Między pędzlem a probówką. U mnie - garnki i talerze

Temat przewodni numeru trochę mnie spłoszył. Dotąd kiepsko mi szło na zajęciach malarskich czy ceramicznych, a jeszcze słabiej – kiedyś – w pracowni chemicznej.

Czuję ogromny respekt i pokorę wobec nauk ścisłych i przyrodniczych. Podziwiam wynalazców i badaczy. Doceniam francuskiego naukowca Blaise Pascala, patrona mojego uniwersytetu (w Clermont Ferrand, we Francji), który łączył zamiłowanie do matematyki, fizyki i inżynierii z teologią, filozofią i literaturą.

    Sztuki wizualne odbieram z zaciekawieniem i przyjemnością.

 

W kulturze francuskiej bliskość nauki i sztuki można poczuć w wielu miejscach i obszarach. Académie des sciences i Académie des beaux-arts czuwają nad dziedzictwem naukowym i artystycznym. Na południu Francji, gdzie spędziliśmy piękne chwile z licealistami, znajduje się wiele przykładów mariażu nauki i sztuki, który bardzo mi odpowiada. A na pytania o naukę i/lub sztukę szukam odpowiedzi w głównych zakątkach regionu.

   

W Muzeum Sztuki Nowoczesnej i Współczesnej MAMAC w Nicei, wśród zaskakujących ekspozycji, prezentujących proces twórczy i dzieła, dostrzegam następujący cytat: „Comment savoir si c’est de l’art ou pas?”  czyli „Skąd wiadomo, czy to sztuka, czy nie?” I jest to temat bliski, nie tylko maturzystom Visual Arts IBDP.

 

Zamek rodu Grimaldich, gdzie znajduje się muzeum Picassa w Antibes, to przestrzeń, którą wypełniają dzieła artysty oraz informacje o jego twórczości i naukowe wyjaśnienia dotyczące konserwacji obrazów, rzeźb, grafiki i ceramiki. Jest to miejsce, gdzie sztuka prezentowana wewnątrz obiektu, spotyka się z zewnętrznym krajobrazem i wielu zwiedzających waha się pewnie, co podziwiać.

 

W miasteczku Grasse doświadczam zależności między nauką a sztuką szczególnie wyraźnie. Zmysł węchu wyostrza się, gdy odkrywam aromaty róż, jaśminu i lawendy w Perfumerii Fragonard. A alembiki do destylacji i wydobywania zapachów oraz flakoniki licznych kompozycji przypominają prawdziwe laboratorium.

 

Jednak najciekawszym obszarem współistnienia nauki i sztuki jest dla mnie gastronomia. Kuchnia molekularna to modna i doceniana dziedzina. Walory smakowe i estetyczne dań molekularnych dostrzega wielu wybitnych szefów. A użycia ciekłego azotu nie boją się nawet uczestnicy konkursu Master Chef Junior.

 

Lubię gotować, piec, pichcić, przyrządzać, karmić i częstować. Gotowanie w moim wykonaniu nie przypomina jednak stylu spontanicznego Jamiego Olivera ani perfekcyjnej Mariety Mareckiej. Mało w nim także obfitości Nigelli Lawson czy pomysłowości Marty Dymek, choć czerpię z ich wiedzy i doświadczenia. Inspirują mnie wielcy i mniejsi szefowie, inspiruje mnie moja spiżarnia i półki sklepików ze zdrową żywnością.

 

     Czy kuchnia to laboratorium, a talerz to dzieło sztuki?

 

W wielu wybitnych restauracjach tak właśnie jest. Na pewno tak jest w miejscach uhonorowanych gwiazdką lub gwiazdkami Michelin. W miejscowości Roanne (niedaleko Lyonu), gdzie odbywałam staż w czasie studiów, przechodziłam często obok restauracji Troisgros odznaczonej trzema gwiazdkami. Szkoda, że studencki budżet nie pozwalał na wizytę w lokalu…

 

Dobre, zdrowe, smaczne i przyrządzone z miłością jedzenie może być dziełem. Lubię bawić się prezentacją potraw. Sprawia mi ogromną radość podawanie, serwowanie czy dekorowanie talerzy. Świeże zioła, jadalne kwiaty, sezonowe owoce podbijają wygląd dań.

 

  Z ciekawością śledzę kulinarne blogi, programy na kanale Kuchnia + i wydawane przez zwycięzców MasterChefa książki z przepisami. Podziwiam kucharzy amatorów, którzy mają umiejętności, fantazję i zmysł artystyczny.

Wiedza i doświadczenie z domieszką wyobraźni i kreatywności sprawdza się w laboratorium naukowym, w artystycznym atelier, w kuchni i jadalni a także w szkolnej sali…przy tablicy.

Marzą mi się warsztaty z gastronomii molekularnej, podczas których przyjrzelibyśmy się procesom fizycznym i chemicznym zachodzącym podczas gotowania, a efekty pracy można by wspólnie podziwiać, fotografować i degustować.



Комментарии


bottom of page