Organizacja wyjazdu
Pomysł na wyjazd związany z jazdą konną towarzyszył mi od dłuższego czasu.
Wreszcie (z pomocą mojego trenera, który poszukał i znalazł stajnię) udało mi się go
zorganizować. Mój wybór padł na stadninę usytuowaną na południu Holandii, w
okolicach Tilburga. Moim celem było poprawa poziomu mojego jeździectwa.
Ostatecznie nauczyłam się znacznie więcej, również w innych obszarach życia.
Co, gdzie, z kim
Mieszkałam obok klubu jeździeckiego i właśnie tam pracowałam przez dwa
tygodnie. Oczywiście, nie byłam tam sama. Właściciel stajni, który był też trenerem,
inna dziewczyna i chłopak (oboje w moim wieku) oraz starszy od nas jeździec z
Francji - wszyscy razem pracowaliśmy przy koniach.
Dni były intensywne, zaczynaliśmy od sprzątania boksów i karmienia zwierząt,
później jedliśmy śniadanie i wsiadaliśmy na konie. Na początku nie jeździłam zbyt
dużo, ponieważ trener uważał, że muszę się przyzwyczaić do stylu, w jakim jeździ się
w tej stadninie. Po kilku dniach pozwolił mi jeździć na większej ilości koni i kucy.
Każda z osób jeździła na trzech, czterech koniach dziennie, dla mnie taki układ był
idealny.
O trzeciej po południu, po skończeniu pracy z końmi, jedliśmy obiad, czyściliśmy
sprzęt po treningach i robiliśmy drugą turę obowiązków: czyszczenie boksów i
karmienie. Kończyliśmy pracę około godziny osiemnastej. Później zwykle byłam
zmęczona po całym dniu, więc wraz z dziewczyną, z którą mieszkałam, spędzałyśmy
czas w apartamencie na rozmowach lub oglądaniu telewizji. Kilka razy udało nam się
jednak pójść większą grupą na kolację czy do baru.
Było wspaniale, mieliśmy więcej czasu na rozmowę, bliższe poznanie się i
potańczenie.
Jestem naprawdę wdzięczna, że poznałam takich ludzi.
Najlepsze wspomnienia
Moje ulubione momenty to zdecydowanie wyjazdy na konne zawody. Maxime
startował, a moja rola polegała na przygotowywaniu dla niego koni i zajęciu się nimi
po zakończeniu konkursów.
Spodobała mi się atmosfera tamtejszych zawodów. Ludzie byli niezwykle
sympatyczni i mówili dobrze po angielsku, więc łatwo było kogoś poznać.
Dodatkowo, mogłam spędzać czas z końmi, rozmawiać i wygłupiać się z Maximem.
Najbardziej interesującą dla mnie częścią było oglądanie konkursów.
Obserwowanie różnych jeźdźców to również bardzo dobry sposób na przyswajanie
wiedzy na temat jeździectwa.
Co dała mi podróż
Ta podróż umożliwiła mi nowe podejście do wielu kwestii. Trener był osobą z
gigantyczną wiedzą na temat pracy z końmi i nauczył mnie technik, które
niewątpliwie wykorzystam w moim jeździectwie w przyszłości. Oprócz tego,
musiałam dostosować się do grupy ludzi, którzy współpracowali ze sobą od wielu
miesięcy. To naprawdę wymagało ode mnie dobrych kompetencji społecznych.
Jestem zadowolona z tego wyjazdu. Był zdecydowanie jednym z najbardziej
niezwykłych i niezapomnianych w moim życiu. Jestem bardzo szczęśliwa oczekując
na moją kolejną wizytę w tym miejscu.
Nie mogę się doczekać.
Comments