Wstęp z „Dziennika”
- Mikołaj Mirończyk
- 20 lis 2022
- 2 minut(y) czytania
29.10.2022
Dziś wstałem o jedenastej
Nie, to źle brzmi.
Dziś wstałem o jedenastej ósmej. Zacząłem dzień od… Hmmm… …porannych ćwiczeń. Ta, brzmi dobrze Ach, tak? Tak.Mówisz mi, że nie leżałeś na łóżku przez pół godziny gapiąc się w TikToka - Cicho. - myśląc sobie, że POWNIENEŚ wstać? Starczy!
Byłem z rana podekscytowany – dziś sobota, czyli dzień pełen aktywności. Po szybkim prysznicu Ta, „szybkim”. Może jeszcze powiesz, że oblałeś się zimną wodą? Ledwo wyszedłeś po 20 minutach; dopiero jak matka zaczęła walić w drzwi. Był szybki i BYŁ zimny. zjadłem na śniadanie jajka na twardo. Potrzebowałem czegoś pożywnego, żebym był gotowy na siłkę. Jezus Maria… Do siłowni spacerek dwadzieścia minut. Akurat wystarczająco żeby nabrać trochę świeżego powietrza. W siłowni poszło mi świetnie. Pobiłem swój rekord na klatę – wycisnąłem Eee… Oszczędź sobie.
Dobra, do cholery, to o czym ty chcesz żebyśmy pisali? O prawdzie? A jaka jest prawda, co? Że jesteśmy skończonym frajerem? Że jesteśmy leniwą, uzależnioną od gier i telefonu, mało ambitną… osamotnioną... - Ojeju jeju, tylko się nie popłacz. Idioto, jesteśmy myślami tej samej osoby. Tak, ale tylko ty się nad nami użalasz. …
Ja jestem tą częścią mózgu, która stara się nas przekonać, żeby w końcu coś z sobą zrobić. Ja - TY zduszasz w nas nasze smutki. Kisisz w nas tą frustrację, zasłaniając ją tymi durnymi grami i telefonem. I jeszcze ten durny „dziennik”. Kto tak w ogóle robi? Nie no, ja - Słuchaj, jeżeli naprawdę tak bardzo się nienawidzisz, to czemu nie staniesz się kimś innym: lepszą wersją siebie. Znajdź sobie jakieś hobby. Podnieś za tą gitarę, za tą sztangę, tą książkę, cokolwiek. Nasze szczęście jest na wyciągnięcie ręki. Trzeba tylko ją rzeczywiście wyciągnąć.
Komentarze