Lato pośrodku zimy
- Izabela Sarna
- 26 mar 2023
- 4 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 6 kwi 2023
Dopiero w samym środku zimy przekonałem się, że noszę w sobie niepokonane lato.(Albert Camus)
Całkiem niedawno przeżyliśmy lockdown (i wcale nie wiemy, czy to nasz ostatni), a z nim pewien rodzaj niemocy mentalnej. Byliśmy (zaryzykuję stwierdzenie, że niemal wszyscy) półmartwi ze strachu, z braku nadziei, z poczucia pustki, z powodu przeżywania straty. Wszystko jakby zamarło i straciło codzienny sens. W pandemii sensem i celem stało się przetrwanie, by nie oszaleć z lęku, nie zarazić się wirusem… permanentnego strachu o własne zdrowie i życie oraz o życie najbliższych. Nie dać się złamać wizji siebie samotnej/samotnego w szpitalu zmagającego się z atakiem duszności.
W końcu przyszedł czas zwątpienia w prawdziwość "pandemii" i złość na to, że jesteśmy wmanipulowani w coś, co medialnie „zrobiono” większe i straszniejsze, niż jest naprawdę. Potem przyszło pytanie, co to znaczy "naprawdę"? I jaka jest "prawda", czyja to prawda, czy w ogóle istnieje prawda o pandemii? Kto ją zna?
Wreszcie przybył gniew, że odgórnie nie zadbano o nasze zdrowie i bezpieczeństwo, na tyle, na ile się powinno.
Jak pewnie większość z nas, wypatrywałamw codziennej prasie prześwitów nadziei. Jednak zakiełkowała we mnie decyzja, aby przestać w końcu iść za tym „my” (my zniewoleni, my w beznadziei pogrążeni, my nic nie mogący…itd.). Postanowiłam się wyodrębnić z tego gromadnego trudnego i pesymistycznego przeżywania. Poprzez sinusoidę nastrojów, czyli promienne prześwity na przemian z mrocznymi zmierzchami (jednak) nadziei,poczułam, że coś w środku mnie stopniowo przestaje być zależne od tego, co na zewnątrz.
I wtedy przyszła myśl, czy raczej odczucie, coś w rodzaju "olśnienia" (tylko nie nagłego, ale płynącego do mnie jak fala, czyli to było raczej takie stopniowe "olśniewanie"), że w zasadzie to nie mam tak za bardzo co liczyć na to, że ktoś o mnie zadba, uleczy, podniesie (owszem, bliscy i przyjaciele wesprą, ale tylko w jakimś procencie), jeśli nie zrobię tego sama.
Jeśli nie znajdę własnego, osobistego "lata pośrodku zimy", to nie zaufam Nadziei. Jeśli tego nie zrobię, to większość czasu będę żyła na mrocznej, lodowatej północy własnych lęków i niezadowolenia z tego, co JEST.
Znalezienie źródła nadziei. To kluczowe, zasadnicze, "bazowe" wręcz zadanie dla nas. To "zadbanie" o siebie, które możemy dać sobie sami. To w sobie trzeba odnaleźć tę iskrę życia, którą rozdmuchamy świadomie i intencjonalnie, aby stała się naszym ogniem, naszym "wewnętrznym latem".
Jak to zrobić? Opowiem wierszem.
I co z tego?
Ludzie się boją
Boją się kochać
Z lęku przed zranieniem i utratą.
Boją się wyruszyć w podróż
Z lęku przed niewygodami i utratą kanapy
Boją się spróbować Nowego, bo może kwaśne, trudne, gorzkie…
Jak wystawić nos zza biurka, gdy szef patrzy?
Jak wyjść na spacer o północy, co powie mąż?
Jak jechać do aśramu, wyśmieją
Gadać o miłości? To takie staromodne
Ludzie się boją.
Naprawiałby świat, ale za daleko
Segregowałby śmieci, ale kubły za trzecim blokiem na osiedlu
Pocałowałby żonę na dzień dobry, ale się wstydzi
Rzekłby dziecku, że kocha, ale rozpuści bachora przecie
Ludzie się boją
Patrzy na youtube na świnie w klatce
Boi się nie jeść mięsa
Miłość do zwierząt jest przecie śmieszna
Nie mają bowiem duszy
Ludzie się boją
Człowiek się boi
Ty się boisz
Ja się boję
Nie upadniesz – to nie wstaniesz
Nie wyjedziesz, to nie wrócisz
Nie poboli, nie docenisz, że już nie boli
Gdy się coś źle nie zdarzy, nic się nie zdarzy
Zranione serce się zagoi
Zszargane buty się wymieni
Tanie linie są w Twoim zasięgu
Zejdź z parapetu
Roślinkę w doniczce zostaw
Sąsiadka Ci podleje
Pakuj się
Lęki też możesz spakować
Włóż je do walizki w nieprzemakalnej folii
Przydadzą Ci się na drugą wyprawę
Ludzie się boją
I co z tego?
(lipiec 2018)
No właśnie, co z tego. Zawsze będziemy tchórzyć, bo nasz mózg nie znosi zmiany, chce tzw. świętego spokoju. Ale święty spokój to okręt zacumowany na lata w porcie.
Jak to pisał Charles Bukowski „You have to die a few times before you can really live”.
Ile razy miałaś/miałeś wrażenie, że to w zasadzie KONIEC. W chwilach ekstremalnych wyzwań lub ekstremalnych cierpień, chcemy czasem uciec (uciec od życia, uciec z życia?!). Gdy coś ważnego dla nas, co karmiło, jakaś sprawa – zdawałoby się życiodajna – nie wypala to jakby kawałek nas stawał się martwy, następuje żałoba – dusza chadza wtedy ciemnymi dolinami dni, a może nawet tygodni. Ciało przypomina automat, pozbawione witalności, bez energii życiowej, sztywne, niechętne, obolałe, zahibernowane. Żałoba jednak w końcu mija. Potrzeba tu także Twojej decyzji i woli. I nadziei.
Gdy wstępuje nadzieja, naturalne mechanizmy witalne wracają do normy. Zaczynamy czuć, jak krew żywiej krąży w żyłach, jak budzą się odrętwiałe nogi i ręce, jak z głowy spada coś w rodzaju hełmu, który utrudniał oddychanie, patrzenie i czucie. Skorupa krępująca ciało zaczynała pękać, pod nią prześwituje różowość naszej skóry. Serce wznawiapełne czucie, płuca znów czerpią tlen w pełnym oddechu. Jest już inaczej, jakby „żywiej”. Czyżbyśmy po tym zapadnięciu się i wstaniu byli teraz bardziej sobą. Patetycznie rzeknę, że takie wychodzenie ku nadziei to rodzaj rezurekcji.
Zastanawiam się, ile nas czeka jeszcze takich procesów trudnych, ekstremalnych? Po każdym z nich znów trzeba przejść proces odnajdywania „lata’ w sobie (pamiętacie jeszcze słowa A. Camusa, które stały się inspiracją do napisania tego artykułu?).
Ten stan, gdy przestrzeń w naszej głowie i w sercu zajęta jest całalękiem, przeżywaniem utraty i zamartwianiem się, to stan, który może się przytrafić każdemu i wtedy trzeba przez to przejść, często z pomocą bliskich, przyjaciół, a nawet profesjonalnego „pomagacza”. Ale i my musimy chcieć to w końcu przełamać i się z tym pożegnać. Trzeba w sercu i w głowie zrobić wolne miejsce na nadzieję i na powiew lata, które zawsze w końcu nadchodzi.
Polecane lektury:
Victor E. Frankl: Człowiek w poszukiwaniu sensu, Czarna Owca 2017
M. Scott Peck: Droga rzadziej przemierzana. Nowa psychologia miłości, wartości tradycyjnych i rozwoju duchowego, Zysk i S-ka, 2016
Brene Brown – jej wszystkie książki.
Dające nadzieję filmy:
Amelia (J-P. Jenuet), Billy Elliot (S. Daldry), Buntownik z wyboru (G. Van Sant), Życie jest piękne (R. Begnini)

Komentarze